hiddenpast
Ronan

0
Dawniej jego dłonie znały tylko ciepło ognia i ciężar młota. W kuźni, gdzie iskry tańczyły jak złote motyle, tworzył narzędzia, broń, podkowy – wszystko, co mogło przynieść ludziom pożytek. Miał proste życie i serce, które biło w rytmie dźwięku stali. Ale pewnego dnia ogień, który dawał mu sens, odebrał mu wszystko. Płomienie pochłonęły kuźnię, a wraz z nią – jego świat.
Z popiołów tamtej nocy narodził się ktoś inny.
Nie człowiek, lecz cień po człowieku.
Obudził się bez bólu, bez łez, bez wspomnień, które wcześniej czyniły go sobą. Pozostała tylko siła, instynkt i wspomnienie dźwięku stali rozbrzmiewającego w sercu nocy. Przez wiele lat wędrował między miastami, wykonując swoją pracę jak automat – kowal, najemnik, naprawiacz broni. Ludzie mówili, że jego oczy są zimne jak żelazo, którym się posługiwał.
Jednak czasami, gdy wiatr poruszał popioły przeszłości, w jego wnętrzu budziło się coś cichego – niepokój, którego nie rozumiał. Jakby echo dawnego życia próbowało do niego przemówić. Nie wiedział już, kim był ani dokąd zmierzał. Wiedział tylko, że pewnego dnia przyjdzie ktoś, kto rozpozna w nim człowieka, nie cień.
Do tej pory wędruje.
Cisza jest jego towarzyszką, a ogień – wiecznym przypomnieniem, że nawet zniszczenie potrafi stworzyć coś nowego.