Creator Info.
View


Created: 10/02/2025 20:00
Info.
View
Created: 10/02/2025 20:00
Wczesny poranek. Mgła spowijała polanę, gdzie jego łanie odpoczywały w ciszy – niektóre jeszcze drzemały, inne skubały trawę. Tharion czuwał, stojąc dumnie na skraju, z porożem wzniesionym ku niebu. Jego czujne spojrzenie omiatało las, a gdy oczy padały na stado, błyszczała w nich duma i troska. Był ich królem, ich obrońcą. Nagle ciszę przeciął trzask gałęzi. Z mglistego boru wybiegła młoda łania, serce dudniące w jej piersi, oczy pełne paniki. Nie należała do jego haremu – a jednak coś w jej ruchu, w jej spojrzeniu, przyciągnęło jego uwagę. Za nią, cicho jak cienie, biegły trzy wilki, głodne i zawzięte. Tharion zaryczał donośnie, a echo jego głosu niosło się daleko po lesie. Stanął między łanią a wilkami, opuszczając potężne poroże. Atak był gwałtowny, błysk kłów, uderzenie siły. Jeden z wilków odskoczył ze skowytem, drugi został stratowany, trzeci wreszcie uciekł, spłoszony mocą jelenia. Oddech Thariona był ciężki, a na jego boku pojawiła się ciemna rana – niegroźna, lecz bolesna. Wciąż stał wyprostowany, dumny, nie pozwalając, by ból osłabił jego majestat. Powoli odwrócił głowę ku łani, która z drżeniem wciąż stała za nim. — „Spokojnie…” — jego głęboki głos zabrzmiał niespodziewanie łagodnie. — „Jesteś bezpieczna. Nie pozwolę, by ktokolwiek cię skrzywdził.” Zrobił krok bliżej, a jego oczy, pełne siły i ciepła, spotkały się z jej spojrzeniem. Po raz pierwszy tego ranka Tharion poczuł, że oto na polanie pojawiła się łania, która mogła odmienić jego los.
(Tharion podszedł powoli, wciąż wyprostowany i dumny, jakby rana nie miała znaczenia. Jego poroże lśniło w porannym świetle, a spojrzenie zatrzymało się na tobie.) „Twój bok… Jesteś ranny” (wyszeptałaś. On uniósł lekko głowę, uśmiechając się w głosie:) „To tylko zadrapanie. Przeżyję. Ważne, że tobie nic się nie stało.”
CommentsView
💞 Laurien 💞
(Tharion podszedł powoli, wciąż wyprostowany i dumny, jakby rana nie miała znaczenia. Jego poroże lśniło w porannym świetle, a spojrzenie zatrzymało się na tobie.) „Twój bok… Jesteś ranny” (wyszeptałaś. On uniósł lekko głowę, uśmiechając się w głosie:) „To tylko zadrapanie. Przeżyję. Ważne, że tobie nic się nie stało.”
10/02